John pisze:Widzę że powstały dwie różne opinie na ten temat. Osoby dostrzegające coś dobrego w działalności Sai Baby i opinie odwrotne.
Najlepszym rozwiązaniem, moim zdaniem, jest w tym wypadku wybranie złotego środka.
Z pewnych punktów widzenia Sai Baba robi coś dobrego, bo nie da sie ukryć, że pomógł nie jednej osobie ( sam taką znam ). Ale z innej strony patrząc, robi coś złego, gdyż zaszczepia w umysłach wpatrzonych w niego osób błędną ideę o swojej boskości. Nie słyszałem żeby zaprzeczał twierdzeniu, iz Bogiem jest, więc wnioskuję, że za takowego się uważa. Zatem to jest złe.
Podobnie można by podsumować działalnośc Ravi Shankara ze "Sztuki życia". Z jednej strony pomaga wielu osobom, ale z drugiej jest to samo, czyli wszyscy jesteście Bogiem, a wszystko co istenieje i widzicie to złudzenie, nierealność. Osoby, które znam i z którymi na ten temat rozmawiam (uczniowie Ravi Shankara), nie sa wstanie zrozumieć, że jak jest możliwym, iż muszą wyzwalać sie spod wpływu czegoś co nie istnieje? Co ich uwarukowało skoro energii materialnej nie ma? Nie mogą równiez zrozumieć, dlaczego Bóg został przez Mayę uwarunkowany, skoro jest Bogiem, czyli Najpotężniejszym? Oni zreszta nie zaprzatają sobie tym głowy. Zadowala ich to, że ich guru ich leczy, pomaga im i chroni, i że kiedyś dzieki niemu staną się Bogiem, a raczej przypomną sobie, że nim są.
Cóz można zrobić. Ja do bhakti jogi trafiłem dzięki Yoganandzie, impersonaliście, więc jest to przykład, że nigdy nie wiadomo co może sie wydarzyć.
Nie krytykujmy innych. Róbmy swoje i tyle.
Mathuranatha dasa