A chłopaki dalej myślą, że niosą "dobrą (płaską) nowinę". Cieszę się, że tu więcej rozsądnych osób niż na FB, choć 15 stron cudownego absurdu relaksuje jak nic O:)
Pozwolę sobie, w ramach dodatku, zacytować Galileusza (Emile Namer, Sprawa Galileusza), bo on już przerabiał "ten" temat. Ustęp pt. "Pismo Święte nie może być sprzeczne z nauką":
Pismo święte wskazuje ludziom drogi zbawienia, a nie odkrywa praw przyrody - również boskich - rządzących ruchami astronomicznymi. Dlatego też pogląd może być narażony na zarzut herezji tylko wówczas, gdy dotyczy zbawienia dusz. Natomiast gdy chodzi o prawa przyrody, nikt - choćby był teologiem - nie może rościć sobie pretensji do decydowania o słuszności czy fałszu ścisłych badań uczonych. Tak samo nie jest w mocy uczonych zmiana poglądów zależnie od widzimisię teologów. I nikt też nie może rościć sobie prawa wciągania Pisma Świętego w tego rodzaju dyskusje:
"Po wyjaśnieniu powyższego wydaje mi się, że w dysputach dotyczących problemów przyrody należy zacząć nie od powoływania się na autorytet Pisma Świętego, lecz od namacalnych eksperymentów niezbędnych udowodnień. Ponieważ Pismo Święte oraz przyroda tak samo pochodzą od słowa Bożego - to pierwsze jako wyraz Jego mysli, a drugie jako wierny wykonawca Jego rozkazów - [...] wypływa z tego, że pokazane nam przyrodnicze wyniki namacalnych eksperymentów bądź niezbędne wyjaśnienia narzucające się naszemu rozumowi nie powinny w żadnym wypadku być podawane w wątpliwość, a tym bardziej potępiane pod pretekstem, że Pismo Święte wzięte dosłownie miałoby sugerować inny punkt widzenia.
Istotnie, nie sądzę, aby należało założyć, że ten sam Bóg, który nas wyposażył w zmysły, rozum i inteligencję, chciał pominąć ich użytkowanie, udzielając nam innym sposobem nauk aniżeli za ich pośrednictwem [...] oraz że w ten sposób mamy dojść do wyrzeczenia się doświadczenia i rozumu, zwłaszcza jeśli chodzi o nauki, których Pismo Święte dostarcza nam jedynie nikłą część i nadto w rozproszonej postaci, co odnosi się zwłaszcza do astronomii, o której mowa tylko mimochodem, jeden lub dwa razy o Słońcu i Księżycu, a nigdy o planetach prócz Wenus, wskazanej pod imieniem Lucyfera [...].
I jeżeli Duch Święty nie chciał nam przekazać tych nauk, nie wchodzących w jego zamiar wskazania nam drogi zbawienia, jakże wtedy twierdzić, że taki to fragment raczej niż inny stanowił artykuł wiary, ten zaś jest błędny? Czy pogląd, który nie dotyczy zbawienia duszy, może stanowic herezję? [...]
Jeżeli z jednej strony Pismo Święte narzuca niejedną interpretację daleką od dosłownego znaczenia i jeżeli z drugiej strony nigdy nie można być pewnym, że wszyscy interpretatorzy są przez Boga natchnieni [...] sądzę, że będzie rzeczą wielce roztropną nikomu nie pozwolić na roszczenie sobie prawa do wciągania Pisma Świętego do problematyki twierdzeń przyrodniczych, mogących przeciwstawić się doświadczeniu oraz racjonalnemu i koniecznemu tokowi myślenia. I któżby chciał narzucić granice możliwościom ludzkiej mysli? Kto chciałby twierdzić, że wszystko już widziano i poznano, co jest dostrzegalne i możliwe do poznania w tym świecie?"
Galileusz tym razem wyraźnie oskarżał swych prześladowców o znieważenie w swych próżnych kłótniach świętości Pisma i tradycji przez to, że podstepnie doprowadzili do rywalizacji między naukami Biblii a prawda naukową.
"Poważni i świątobliwi pisarze unoszą się, moim zdaniem, przeciwko takim to właśnie ludziom, a to nie bez kozery. Oto, co na ich temat pisze św. Hieronim: <<Wszyscy pretendują do jego znajomości [Pisma Świętego], wszyscy jakoby je posiadają. Staruszka gaduła, jak i niedołężny starzec czy też wielomówny sofista, wszyscy go uczą i wszyscy szarpią je, zanim sami jeszcze zdołali nauczyć się go!>>"
Teologom przeciwstawia wymagania człowieka wiedzy:
"Nie leży w możliwościach nauczycieli nauk eksperymentalnych zmiana poglądów według swego widzimisię i dostosowanie ich raz do jednego, a to znów do innego poglądu. Istnieje wielka różnica między skłanianiem matematyka czy filozofa do przyjęcia jakiegoś poglądu a wydawaniem poleceń handlarzowi czy nawet prawnikowi. Nie można zmieniać wyników badań dotyczących spraw przyrody i nieba z równą łatwością, jak to się dzieje przy podpisaniu umowy, ustalaniu taksy bądź transakcji wymiennej. Różnicę tę doskonale rozumieli uczeni i święci Ojcowie [...] jak to u niektórych spośród nich można wyraźnie stwierdzić. Toteż czyta się u św. Augustyna następujące słowa:
<<Należy uznac za rzecz nie budzącą wątpliwości, że wszystko, co uczeni świata mogli udowodnić jako coś prawdziwego w naturze rzeczy, nie jest w niczym - a my to udowadniamy - sprzeczne z Pismem Świętym. Natomiast wszystko, co w ich pismach wydaje się sprzeczne z Pismem Świętym, należy bez wahania uznać za fałszywe, a w takim przypadku musimy to udowodnić wszelkim dostępnym nam sposobem [...] W ten sposób, przywiązani do wiary Naszego Pana, w której kryją się skarby mądrości, nie pozwolimy się uwieść papalaninie fałszywej filozofii ani przestraszyć przez przesądy rzekomej religii*.>>
Wynika z powyższego, że księgi uczonych tego świata zawierają pewne tezy, z których jedne są ściśle udowodnione, a inne po prostu wykładane. Obowiązkiem mądrych teologów jest przystapić do dowodu, iż te pierwsze nie są sprzeczne z Pismem Świętym. Jeśli zaś chodzi o te drugie, które są przedmiotem wykładu, lecz niekoniecznie stwierdzone dowodem - należy je uznać za bez wątpienia fałszywe, gdy tylko znajdzie się w nich cokolwiek, co jest sprzeczne z literą Pisma Świętego. Ale nawet w takim przypadku należy udowodnić ich fałsz.
[...] W konsekwencji, przed potępieniem tezy przyrodniczej należy wpierw udowodnić, że nie została ona bezsprzecznie udowodniona, a obowiązek ten należy nie do tych, którzy ją uważają za prawdziwą, lecz do uważających ją za fałszywą."