Tu znalazlem artykuł autorstwa Francois Gautier'a (dziennikarza i korespondenta Le Figaro) jest przedrukiem z czasopisma „Annual Research Journal, 2001:
http://www.eioba.pl/a98691/czy_hinduizm ... scijanstwa
Fragment:
Przede wszystkim, należy wprowadzić odrobinę tła historycznego, a jest to coś, co większość zagranicznych (i niestety także indyjskich) dziennikarzy zaniedbuje. Zrozumienie tego tła pomaga stworzyć bardziej zrównoważone spojrzenie na omawiany problem.
Jeśli kiedykolwiek istniało w Indiach prześladowanie religijne, było to prześladowanie hinduistów z rąk chrześcijan, którzy zostali zresztą w Indiach przywitani z otwartymi rękoma, jak w żadnej innej części świata. Pierwsza przecież zamorska społeczność chrześcijańska powstała w I wieku w Kerali, założona przez syryjskich chrześcijan. Pozwolono im tam żyć w pokoju i praktykować bez przeszkód swoja religię. Przyjęli nawet do swej tradycji niektóre hinduistyczne zwyczaje, co zresztą spowodowało rozłam Kościoła Syryjskiego.
Kiedy w 1498r do Kerali przypłynął Vasco de Gama, został szczodrze przyjęty przez Zamoryna, hinduskiego króla Kalkuty, który nadał mu prawo wybudowania magazynów handlowych. Po raz kolejny jednak hinduska tolerancja została nadużyta i Portugalczycy chcieli coraz więcej. W 1510r Alfonso de Albuquerque napadł i okupował Goa, gdzie rozpoczął rządy terroru, palenia „heretyków” na stosie, krzyżowania braminów, używania fałszywych twierdzeń służących siłowemu nawracaniu niższych kast oraz równania z ziemią świątyń hinduistycznych, na miejscu których powstały kościoły chrześcijańskie. Zachęcał także swoich żołnierzy, aby czynili z Hindusek swoje kochanki.
W rzeczywistości, portugalscy chrześcijanie dokonali w Indiach najpotworniejszych zbrodni, jakie kiedykolwiek chrześcijanie popełnili w Azji wobec innej religii. Ostatecznie, kiedy wszyscy inni kolonizatorzy opuścili Indie, Portugalczyków trzeba było z nich wykopać.
Brytyjscy misjonarze chrześcijańscy w Indiach zawsze popierali kolonializm. Aktywnie do niego zachęcali, a cała ich struktura misjonarska opierała się na „dobrym zachodnim cywilizowanym świecie, który jest darem sprowadzanym dla dobra pogan.” Ponieważ, jak to ujął Claudius Buchann (kapelan przy Kompanii Wschodnio-indyjskiej), „ani prawdy, ani uczciwości, honoru, wdzięczności, ani dobroczynności nie można znaleźć w piersi Hindusa!” Cóż to za uwaga na temat narodu, który dał światu Wedy w czasach, gdy Europejczycy nadal czochrali się w swoich jaskiniach!
W ten sposób chrześcijanie zagrabili ogromne wschodnie połacie kraju, na których żyły bardzo proste i ubogie społeczności. Ta właśnie prostota i bieda uczyniły te ludy łatwą ofiarą dla misjonarzy. Nawracając ich, chrześcijańscy misjonarze odcinali tych ludzi od ich korzeni i tradycji i zmuszali do przyjęcia kultury i sposobu życia, które były im obce.
Skutki tego każdy może zobaczyć obecnie – to właśnie we wschodnich stanach Indii, gdzie ponad 90% ludności to chrześcijanie, istnieje największy problem narkotyków i przestępczości w Indiach. Należy także zauważyć, że wiele wschodnio-indyjskich ruchów separatystycznych było i jest po kryjomu wspieranych przez chrześcijańskich misjonarzy, a wymówką ma być to, że „społeczności plemienne istniały tam, zanim ‘aryjscy hinduiści’ napadli na Indie i narzucili im hinduizm.”
Kłopot z tą wymówką polega na tym, że najnowsze archeologiczne i lingwistyczne odkrycia wskazują na to, że NIGDY nie było aryjskiej inwazji na Indie – był to wymysł Brytyjczyków i misjonarzy chrześcijańskich, który miał im ułatwić ich działalność. Arjanizm to po prostu synonim kultury wedyjskiej.
Po drugie, chrześcijaństwo zawsze tworzyło mity o prześladowaniach, co z kolei tworzyło „męczenników” i świętych, niezbędnych dla propagowania chrześcijaństwa. Mało komu jednak wiadomo, że na przykład pierwsi święci chrześcijaństwa, „umęczeni” przez imperium rzymskie (które zresztą był wysoce wyrafinowaną cywilizacją, posiadającą system bogów i bogiń, wzięty z mitologii indyjskiej za pośrednictwem Greków), tak naprawdę zabijani byli, ponieważ łazili za spokojnymi rzymianami i przymuszali ich do przyjęcia „prawdziwej” religii. Kara śmierci za takie zachowania było wtedy normalną praktyką. W podobny sposób późniejszy chrześcijanie zastraszali „pogańskich” Hindusów, aby wymusić na nich wiarę, że to Jezus jest jedynym „prawdziwym” bogiem.
Wróćmy teraz do niedawnych przypadków prześladowania chrześcijan w Indiach z rąk grup hinduistycznych. Osobiście zbadałem wiele z nich, także sprawę gwałtu na czterech zakonnicach z Jhubua w Madhya Pradeś, która to sprawa nadal używana jest jako przykład „zbrodni” popełnianych na chrześcijanach z rąk Hindusów.
Okazuje się, że kiedy porozmawiałem z tymi czterema niewinnymi zakonnicami, przyznały one (przyznał to także George Anatol, biskup Indore) z własnej woli, że ten gwałt nie miał nic wspólnego z religią. Była to sprawka gangu pochodzącego z plemienia Bhil, które znane jest z tego, że dopuszcza się takich nienawistnych czynów wobec swoich własnych kobiet. Jednak obecnie prasa indyjska, hierarchia kościelna oraz chrześcijańscy politycy, nadal wymieniają gwałt z Jhubua jako przykład prześladowań chrześcijan.
Weźmy inny przykład – niedawne spalenie kościołów w Andra Pradeś, co miało być dziełem „fanatyków” z RSS. Udowodniono potem, że dokonała tego grupa muzułman indyjskich, a celem było wzbudzić nienawiść między chrześcijanami a hinduistami. Jednak prasa indyjska, która oszalała, gdy doszło do tych podpaleń, w większości milczała i milczy nadal, gdy okazało się, jaka jest prawda o tych wydarzeniach i winnych.
Wreszcie, nawet jeśli Dara Singh należy do Barjang Dal, wątpliwą rzeczą jest, czy dotyczy to także stu innych oskarżonych. Co jest bardziej prawdopodobne, jest to przypadek jak setki innych w „zacofanych” miejscach, gdzie dochodzą do kwestie między plemionami nawróconymi a nie nawróconymi, kwestie tłumionych zazdrości, starych wioskowych zatargów i sporów o ziemię. I wreszcie jest to wynik, i należy to głośno powiedzieć, agresywnych metod misjonarzy chrześcijańskich, którzy znani są ze swoich siłowych metod nawracania.
I po trzecie, nawracanie Hindusów z niskich kast i społeczności plemiennych w wykonaniu misjonarzy chrześcijańskich to zbyt często działania bezwstydnie oszukańcze. Amerykańscy misjonarze używają ogromnych funduszy finansowych, pochodzących z dotacji w Stanach, gdzie naiwni Amerykanie myślą, że ich dolary idą na polepszenie doli „biednych i niewykształconych” mieszkańców Indii, gdy w rzeczywistości wydawane są na kupowanie nowych wyznawców.
Amerykańscy misjonarze (oraz ich rząd) chcieliby nam wmówić, że demokracja to także wolność nawracania wszelkimi metodami. Jednak we Francji na przykład, kraju tradycyjnie chrześcijańskim, istnieje ministerstwo polowania na „sekty”. Przez sekty rozumie się przy tym wszystko, co nie mieści się w uznanej rodzinie chrześcijaństwa. Spójrzmy też na to, co Amerykanie zrobili w Arizonie z ruchem Osho czy też sprawie spalenia przez FBI (wraz z armią USA) niewinnych dzieci i kobiet w Waco, w Teksasie, ponieważ należeli do niebezpiecznej sekty.
Czy wiecie, że na Zachodzie chrześcijaństwo wymiera? Nie tylko spada uczestnictwo w nabożeństwach, co spowodowane jest zanikiem duchowości, ale także coraz mniej młodzieży przyjmuje powołanie zostania księdzem czy zakonnicą. W wyniku tego, są kraje, gdzie na sześć czy siedem wiosek przypada jeden stary ksiądz, podczas gdy jeszcze w latach 70-tych każda najmniejsza osada miała swojego parafialnego księdza.
Gdzie więc chrześcijaństwo znajduje obecnie nowych księży? Oczywiście w Trzecim Świecie! No i w Indiach, ponieważ mieszkańcy Indii posiadają naturalną i silną potrzebę religijności. Dlatego Indie, zwłaszcza Kerala i Tamilnad, są bardzo żyznym gruntem dla werbunku dla Kościoła. Tym tłumaczy się ogromną uwagę, jaką Indiom poświęcają Stany Zjednoczone, Australia czy Anglia oraz istniejący obecnie pęd nawracania Hindusów. Smutne w tym jest fakt, że nawróceni Hindusi, zwłaszcza księża i zakonnice, mają skłonność ku zwracaniu się przeciw swojemu własnemu krajowi.
Miesiąc temu, podczas konferencji biskupów w Bangalore, wyrażone zostało przekonanie biskupów i księży z całych Indii, że głównym priorytetem tutejszego Kościoła jest nawracanie. Jednak czy księża i biskupi są świadomi faktu, że w żadnym zachodnim kraju nie znajdą takiej swobody nawracania, jaką gwarantują im Indie? Czy zdają sobie sprawę z tego, że od prawie dwóch tysięcy lat są w tym kraju gośćmi honorowymi oraz że zdradzają tych, którzy dają im pokój i wolność?
Hinduizm, religia tolerancji i duchowości w tym nowym tysiącleciu, przetrwał nieopisane barbarzyństwo wielu fal inwazji muzułmańskich oraz podstępny najazd kolonialny Zachodu, który zabił ducha tak wielu krajów Trzeciego Świata. Hinduizm przetrwał też tłamszący duszę szturm Nehru’wianizmu. Ale czy przetrwa obecną ofensywę chrześcijaństwa?
Wielu religijnych przywódców czuje, że obecnie prawdziwym zagrożeniem jest chrześcijaństwo, choć na tak wiele sposobów jest ono podobne do hinduizmu, od którego zapożyczyło tyle koncepcji teologicznych (zob. pracę Śri Ravi Śankara „Hinduizm i chrześcijaństwo”).
Dlatego koniecznym jest, aby sami Hindusi stali się bardziej świadomi niebezpieczeństwa, jakie ich kulturze i unikalnej cywilizacji grozi ze strony misjonarzy chrześcijańskich sponsorowanych ogromnymi środkami finansowymi płynącymi z zagranicy. Musza też przestać słuchać pozostających pod wpływem marksistów anglojęzycznych gazet, które bronią prawa misjonarzy chrześcijańskich do nawracania niewinnych Hindusów.
Nawrócenia w stylu misjonarzy chrześcijańskich należą do czasów kolonializmu. Wkroczyliśmy w erę Jedności, bycia razem, w erę tolerancji i przyjmowania siebie nawzajem takimi, jakimi jesteśmy, a nie nawracania w imię ‘jedynego prawdziwego’ boga. Chrześcijańscy misjonarze musza zacząć szanować prawo innych ludzi do podążania za ich własnymi przekonaniami i wiarą.