Re: Rzeczpospolita - państwo rozwoju duchowego
: 18 maja 2016, 18:39
Ś.B. 09.15.15 Znaczenie: Kszatriyowie, czyli klasa rządząca, muszą kierować światem zgodnie z zasadami i nakazami przedstawionymi przez wielkich braminów i święte osoby. Gdy tylko klasa rządząca staje się nieodpowiedzialna za zasady religijne, jest ciężarem dla Ziemi. Jak stwierdzono tutaj, rajas-tamo-vrtam, bharam abrahmanyam: gdy klasa władająca znajdzie się pod wpływem niższych sił natury, mianowicie ignorancji i pasji, staje się ciężarem dla świata, a zatem musi unicestwić ją wyższa moc.
W rzeczywistości widzimy w nowożytnej historii, że różne rewolucje obalały monarchie. Lecz niestety monarchie te obalono po to, by ustanowić zwierzchnictwo ludzi trzeciej i czwartej klasy. Chociaż obalano w świecie monarchie opanowane siłami pasji i ignorancji, mieszkańcy świata są wciąż nieszczęśliwi, bo choć cechy poprzednich monarchów splamione ignorancją uległy degradacji, zastąpili ich ludzie z warstwy kupieckiej i robotniczej, o cechach jeszcze bardziej zdegradowanych.
Ludzie mogą być naprawdę szczęśliwi wtedy, gdy administracją kierują bramini, czyli osoby świadome Boga. Dlatego w czasach poprzednich, kiedy to klasa rządząca zdegradowała się do sił pasji i ignorancji, bramini – pod przewodnictwem takiego bramina o duchu kszatriyi, jak Paraśurama, zabili ją kolejno dwadzieścia jeden razy.
Nędzna imitacja szlachty
Żaden naród nie może istnieć bez szlachty. Łatwiej to zrozumieć, gdy uświadomimy sobie, czym właściwie jest naród. Jak wiadomo, a ściślej - jak było powszechnie wiadomo do niedawna - podstawową komórką społeczną jest rodzina. (...)
Wracając tedy do rzeczy zauważamy, że wyższą niż rodzina formą społeczności jest ród, czyli grupa rodzin wywodząca się od wspólnego przodka. (...)
Wyższą niż ród formą organizacji społecznej jest plemię, to znaczy - społeczność zachowująca tradycję wspólnego pochodzenia. (...)
Formą wyższą od plemienia jest narodowość - a więc społeczność o wspólnym języku, obyczajach, tradycji i historii - ale która nie zorganizowała się politycznie, to znaczy - nie wytworzyła hierarchii. Dopiero gdy narodowość wytworzy hierarchię, to znaczy - zorganizuje się politycznie - staje się narodem. Wynika z tego, że cechą, która pozwala odróżnić naród od narodowości, jest istnienie szlachty. To ona tworzy hierarchię i ona jest warstwą państwotwórczą. Dlatego też żaden naród nie może istnieć bez szlachty. (...)
Ale szlachta szlachcie nierówna. Na przykład dawna szlachta polska przykładała ogromną wagę do korzeni rodzinnych. Ostende patrem patris - co się tłumaczy: pokaż ojca ojca - było dla szlachcica absolutnym minimum. Kto tego nie potrafił, tego szlachectwo było podejrzane. A człowiek o podejrzanym szlachectwie nie tylko nie mógł liczyć na normalny udział w życiu społecznym, czy politycznym, ale nawet - w życiu towarzyskim.
Tymczasem obecnie, zwłaszcza w środowisku „Gazety Wyborczej”, które ma ambicje przewodzenia naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu, dała się zauważyć fala oburzenia na „lustrację rodzin”. Pan redaktor Wroński dał wyraz zniesmaczeniu odkryciami, jakie wścibscy dziennikarze poczynili wobec rodzin niektórych osób publicznych. W wielu przypadkach okazało się, że rodzice nie przynoszą im chluby, bo na przykład łajdaczyli się w komunistycznym aparacie terroru i represji. Jest to oczywiście pewne obciążenie, które wprawdzie potomstwa nie dyskwalifikuje, ale powinno je skłaniać do powściągliwości i skromności. Trudniej bowiem wysłuchiwać moralizanckich pouczeń od kogoś, kto wstydzi się swoich rodziców, niż od kogoś, kto nie ma żadnego powodu do ukrywania swoich rodzinnych korzeni.
Tymczasem środowisko „Gazety Wyborczej”, najwyraźniej uważając, że „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty”, chciałoby nam wmówić, że interesowanie się rodzinnymi korzeniami osób publicznych jest czymś nieprzyzwoitym. Otóż jest akurat odwrotnie; opinia publiczna ma prawo wiedzieć, z jakiego gniazda wywodzi się Autorytet Moralny, czy Umiłowany Przywódca. Szlachectwo zobowiązuje - przynajmniej do pokazania ojca ojca - jak to było w dawnej Polsce.
Niestety nowa szlachta, która rozpaczliwie usiłuje ukryć wstydliwe zakątki swoich drzew genealogicznych, chciałaby cały naród doprowadzić do stanu historycznej amnezji - żeby zgodził się na utratę pamięci. Wtedy opinia publiczna przestałaby interesować się rodzinnymi korzeniami Umiłowanych Przywódców i Autorytetów Moralnych i byłoby bezpiecznie. Owszem - ale cena tego bezpieczeństwa byłoby postępujące uwstecznianie się naszego narodu do poziomu narodowości - bo szlachta, która wstydzi się swego pochodzenia, na szlachtę się nie nadaje. To zresztą widać - zgodnie z przysłowiem: jaki pan - taki kram.
Tadeusz Zieliński w swojej „Rzeczypospolitej rzymskiej” wyjaśnia, dlaczego rzymski lud na zgromadzeniach ludowych wybierał raczej przedstawicieli znanych rodzin, niż arywistów. Przedstawia pogrzeb takiego patrycjusza; w orszaku niesiono nie tylko jego woskową figurę, ale również - woskowe figury wszystkich jego przodków. Orszak sunął ulicami Rzymu, a lud komentował: „to ten, co pobił Ekwów; to ten, co zbudował drogę Appiuszową; to ten, co oblegał Kapuę; to ten - dodawano półgłosem - który postradał flotę pod Drepanum. Tak cała historia ojczysta przesuwała się przed oczami widzów i cała historia rodu Klaudiuszów” - pisze Tadeusz Zieliński. Tymczasem kandydaci na szlachtę naszego narodu tubylczego, ze względu na swe kompleksy chcieliby nas pozbawić narodowej pamięci. Ich ojcowie mordowali albo gnębili polskich patriotów, a oni chcą zamordować pamięć. Nie wiadomo, co gorsze.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2732
06.04.11 Ścieżka dobroci, którą przemierzał wasz ojciec, dziadek i pradziadek, polega na utrzymaniu poddanych [praja], łącznie z ludźmi, zwierzętami i drzewami. Jest to ścieżka, którą powinniście podążać. Niepotrzebny gniew jest wbrew waszym obowiązkom. Dlatego proszę was, byście kontrolowali go.
06.04.11 Znaczenie: Wzniosłe rodziny królewskie były świadome tego, że chronione powinny być wszystkie żywe istoty – istoty ludzkie, zwierzęta czy też zwierzęta niższe. Współczesne systemy demokratyczne nie mogą być wzniosłymi w ten sposób, ponieważ przywódcy jedynie walczą ze sobą o władzę i nie mają poczucia odpowiedzialności. W monarchii król na prestiżowej pozycji wzoruje się na wielkich dokonaniach swoich przodków.
05.07.04 Maharaja Bharata był bardzo uczonym i doświadczonym królem Ziemi. W doskonały sposób sprawował władzę nad obywatelami, osobiście będąc zaangażowanym w swe odpowiednie obowiązki. Maharaja Bharata był tak samo pełen uczucia dla obywateli, jak jego ojciec i dziadek. Zarządzał Ziemią, angażując obywateli w ich zawodowe obowiązki.
01.12.04 Suta Gosvami rzekł: W czasie swoich rządów cesarz Yudhisthira był hojny dla każdego.Był on taki sam jak jego ojciec. Nie miał on osobistych ambicji i był wolny od wszelkiego rodzaju zadowalania zmysłów – z powodu swojej bezustannej służby dla lotosowych stóp Pana Śri Krsny.
W rzeczywistości widzimy w nowożytnej historii, że różne rewolucje obalały monarchie. Lecz niestety monarchie te obalono po to, by ustanowić zwierzchnictwo ludzi trzeciej i czwartej klasy. Chociaż obalano w świecie monarchie opanowane siłami pasji i ignorancji, mieszkańcy świata są wciąż nieszczęśliwi, bo choć cechy poprzednich monarchów splamione ignorancją uległy degradacji, zastąpili ich ludzie z warstwy kupieckiej i robotniczej, o cechach jeszcze bardziej zdegradowanych.
Ludzie mogą być naprawdę szczęśliwi wtedy, gdy administracją kierują bramini, czyli osoby świadome Boga. Dlatego w czasach poprzednich, kiedy to klasa rządząca zdegradowała się do sił pasji i ignorancji, bramini – pod przewodnictwem takiego bramina o duchu kszatriyi, jak Paraśurama, zabili ją kolejno dwadzieścia jeden razy.
Nędzna imitacja szlachty
Żaden naród nie może istnieć bez szlachty. Łatwiej to zrozumieć, gdy uświadomimy sobie, czym właściwie jest naród. Jak wiadomo, a ściślej - jak było powszechnie wiadomo do niedawna - podstawową komórką społeczną jest rodzina. (...)
Wracając tedy do rzeczy zauważamy, że wyższą niż rodzina formą społeczności jest ród, czyli grupa rodzin wywodząca się od wspólnego przodka. (...)
Wyższą niż ród formą organizacji społecznej jest plemię, to znaczy - społeczność zachowująca tradycję wspólnego pochodzenia. (...)
Formą wyższą od plemienia jest narodowość - a więc społeczność o wspólnym języku, obyczajach, tradycji i historii - ale która nie zorganizowała się politycznie, to znaczy - nie wytworzyła hierarchii. Dopiero gdy narodowość wytworzy hierarchię, to znaczy - zorganizuje się politycznie - staje się narodem. Wynika z tego, że cechą, która pozwala odróżnić naród od narodowości, jest istnienie szlachty. To ona tworzy hierarchię i ona jest warstwą państwotwórczą. Dlatego też żaden naród nie może istnieć bez szlachty. (...)
Ale szlachta szlachcie nierówna. Na przykład dawna szlachta polska przykładała ogromną wagę do korzeni rodzinnych. Ostende patrem patris - co się tłumaczy: pokaż ojca ojca - było dla szlachcica absolutnym minimum. Kto tego nie potrafił, tego szlachectwo było podejrzane. A człowiek o podejrzanym szlachectwie nie tylko nie mógł liczyć na normalny udział w życiu społecznym, czy politycznym, ale nawet - w życiu towarzyskim.
Tymczasem obecnie, zwłaszcza w środowisku „Gazety Wyborczej”, które ma ambicje przewodzenia naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu, dała się zauważyć fala oburzenia na „lustrację rodzin”. Pan redaktor Wroński dał wyraz zniesmaczeniu odkryciami, jakie wścibscy dziennikarze poczynili wobec rodzin niektórych osób publicznych. W wielu przypadkach okazało się, że rodzice nie przynoszą im chluby, bo na przykład łajdaczyli się w komunistycznym aparacie terroru i represji. Jest to oczywiście pewne obciążenie, które wprawdzie potomstwa nie dyskwalifikuje, ale powinno je skłaniać do powściągliwości i skromności. Trudniej bowiem wysłuchiwać moralizanckich pouczeń od kogoś, kto wstydzi się swoich rodziców, niż od kogoś, kto nie ma żadnego powodu do ukrywania swoich rodzinnych korzeni.
Tymczasem środowisko „Gazety Wyborczej”, najwyraźniej uważając, że „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty”, chciałoby nam wmówić, że interesowanie się rodzinnymi korzeniami osób publicznych jest czymś nieprzyzwoitym. Otóż jest akurat odwrotnie; opinia publiczna ma prawo wiedzieć, z jakiego gniazda wywodzi się Autorytet Moralny, czy Umiłowany Przywódca. Szlachectwo zobowiązuje - przynajmniej do pokazania ojca ojca - jak to było w dawnej Polsce.
Niestety nowa szlachta, która rozpaczliwie usiłuje ukryć wstydliwe zakątki swoich drzew genealogicznych, chciałaby cały naród doprowadzić do stanu historycznej amnezji - żeby zgodził się na utratę pamięci. Wtedy opinia publiczna przestałaby interesować się rodzinnymi korzeniami Umiłowanych Przywódców i Autorytetów Moralnych i byłoby bezpiecznie. Owszem - ale cena tego bezpieczeństwa byłoby postępujące uwstecznianie się naszego narodu do poziomu narodowości - bo szlachta, która wstydzi się swego pochodzenia, na szlachtę się nie nadaje. To zresztą widać - zgodnie z przysłowiem: jaki pan - taki kram.
Tadeusz Zieliński w swojej „Rzeczypospolitej rzymskiej” wyjaśnia, dlaczego rzymski lud na zgromadzeniach ludowych wybierał raczej przedstawicieli znanych rodzin, niż arywistów. Przedstawia pogrzeb takiego patrycjusza; w orszaku niesiono nie tylko jego woskową figurę, ale również - woskowe figury wszystkich jego przodków. Orszak sunął ulicami Rzymu, a lud komentował: „to ten, co pobił Ekwów; to ten, co zbudował drogę Appiuszową; to ten, co oblegał Kapuę; to ten - dodawano półgłosem - który postradał flotę pod Drepanum. Tak cała historia ojczysta przesuwała się przed oczami widzów i cała historia rodu Klaudiuszów” - pisze Tadeusz Zieliński. Tymczasem kandydaci na szlachtę naszego narodu tubylczego, ze względu na swe kompleksy chcieliby nas pozbawić narodowej pamięci. Ich ojcowie mordowali albo gnębili polskich patriotów, a oni chcą zamordować pamięć. Nie wiadomo, co gorsze.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2732
06.04.11 Ścieżka dobroci, którą przemierzał wasz ojciec, dziadek i pradziadek, polega na utrzymaniu poddanych [praja], łącznie z ludźmi, zwierzętami i drzewami. Jest to ścieżka, którą powinniście podążać. Niepotrzebny gniew jest wbrew waszym obowiązkom. Dlatego proszę was, byście kontrolowali go.
06.04.11 Znaczenie: Wzniosłe rodziny królewskie były świadome tego, że chronione powinny być wszystkie żywe istoty – istoty ludzkie, zwierzęta czy też zwierzęta niższe. Współczesne systemy demokratyczne nie mogą być wzniosłymi w ten sposób, ponieważ przywódcy jedynie walczą ze sobą o władzę i nie mają poczucia odpowiedzialności. W monarchii król na prestiżowej pozycji wzoruje się na wielkich dokonaniach swoich przodków.
05.07.04 Maharaja Bharata był bardzo uczonym i doświadczonym królem Ziemi. W doskonały sposób sprawował władzę nad obywatelami, osobiście będąc zaangażowanym w swe odpowiednie obowiązki. Maharaja Bharata był tak samo pełen uczucia dla obywateli, jak jego ojciec i dziadek. Zarządzał Ziemią, angażując obywateli w ich zawodowe obowiązki.
01.12.04 Suta Gosvami rzekł: W czasie swoich rządów cesarz Yudhisthira był hojny dla każdego.Był on taki sam jak jego ojciec. Nie miał on osobistych ambicji i był wolny od wszelkiego rodzaju zadowalania zmysłów – z powodu swojej bezustannej służby dla lotosowych stóp Pana Śri Krsny.