Mat pisze:
Green lake pojawił się w tym wątku w celu nauczania chwał świętego imienia. Aby jednak zwrócić uwagę czytelników na tę gloryfikację, najpierw burzy ich własne 'zamki na piasku' w sposób krótki i dobitny, bez zbędnego intelektualizowania.
Mam nadzieję, że spędza swój czas na 24- ro godzinnym bhajanie, i nie traci go na nic innego. Przecież reszta to bzdura.
Jeśli chodzi o mój dystans, to jest on akurat w sam raz. Wyraziłem go już nieco wyżej. Nie pasjonuję się tym tematem, ale tez nie udaję, że on nie istnieje i mnie nie dotyczy. Zamknięcie oczu nie spowoduje zniknięcie problemu.
Mam kolegę, którego podejście do życia było przez długi czas podobne do tego jaki próbuje zademonstrować Green lake. Luz, samozadowolenie, uśmieszek wyższego zrozumienia na ustach.
Nie ma sensu czymkolwiek się przejmować. Wszystko toczy się samo. Wszystko dzieje się samo. Pozwólmy życiu płynąć, a wszystko będzie dobrze - mawiał zazwyczaj - Pozwólmy Tao za nas działać a my płyńmy z nurtem.
I tak sobie żył, do czasu gdy dowiedział się, że jego żona ma raka.
Zniknął cały jego luz i dystans. Otrzeźwiał.
Ja nie twierdzę, że jego podejście do życia było złe. Nigdy mu zresztą tego nie mówiłem. Było to jego podejście i mi to w niczym nie przeszkadzało. Jednak okazało się, że w dużej mierze była to tylko pewna poza, gra jaką odgrywał przed innymi, i być może przed sobą samym. W konfrontacji z prawdziwym życiowym problemem, który dotknął osobę mu bliską, nie potrafił utrzymać tego luzu ani dystansu, o którym często mawiał, i który próbował demonstrować.
Moje podejście do życia jest nieco inne. Nie przejmować się nim za bardzo, ale też być praktycznym. Robić to co w danej chwili i sytuacji jest konieczne, ale też nie robić więcej niż konieczne jest. Mój "domek na pisaku" stoi na solidnym gruncie a mianowicie: głowa w chmurach, nogi na ziemi.
Życzę mu powodzenia w głoszeniu chwał Świętego Imienia. Osób do, których może kierować te nauki jest całe mnóstwo w koło, nie tylko tu na forum. Ja akurat swoje rundki intonuję od dawna,.