Nasze Początki Bhakti
Nasze Początki Bhakti
Tak sobie właśnie wspominam jak to pierwszy raz dostałem do ręki Bhagawadgitę i tak zaczęła się moja przygoda z Hinduizmem wogóle. Ciekawi mnie jakie były początki innych, jak nasi forumowicze spotkali się pierwszy raz z Krsną ?
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare
Rama Rama Hare Hare
Było "Reggae nad Wartą", była "Brodnica - Blues, Reggae Festiwal" i był w końcu powrót do domu z piątym canto Śrimad Bhagavatam (kupionym "za ostatnie pieniądze"), później Bhagavad Gita i inne książki i rozmowy, rozmowy, dyskusje na tematy związane z wiedzą i filozofią wedyjską z przyjaciółmi. I tak to leciało
-
- Posty: 4936
- Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Wydaje mi się że taki wątek juz kiedyś był, ale nie mogę go znaleźć. U mnie się zaczęło również od książki PRAWDA I PIĘKNO oraz KRYSZNA - ŻRÓDŁO WIECZNEJ PRZYJEMNOŚCI. W sposób niezwykły poczułem już od wejścia do domu, że muszę wejść do pokoju ojca i wszedłem, zatrzymałem się przed półką, gdzie te książki były (później dowiedziałem się, że ojciec kupił je od kogoś na ulicy, bo miały ładne okładki, nawet mamie pokazywał okładkę Prawdy i Piękno jak była mowa, że zostałem bhaktą, jakby usprawiedliwiał się w ten sposób, że przez niego zostałem bhaktą). Bałem się tam wejść, ponieważ ojciec jak mnie widział to mógł się zapytać jak tam w szkole, czego chcę w jego pokoju, że książki do nauki mam w moim pokoju, albo czemu się nie uczę. Ponieważ zabierałem ojcu czasami książki z których on sam się uczył, zabronił mi brać książki z jego pokoju. Mój ojciec po studiach, robił drugie studia a potem różne podyplomowe, jak ja skonczyłem szkołę średnią to on mniej więcej też swoją naukę wtedy skończył. Tak więc czasem nie wiedząc, że to jego książka do nauki brałem ją a on nie mógł znaleźć. Ale wszedłem bo akurat nie było go w pokoju. Jak tylko zobaczyłem te książki to już wiedziałem podświadomie, że to są książki na które czekałem. Miałem zwyczaj czytać po kilka książek naraz, jak jedna mnie zmęczyła to czytałem drugą, i pomyślałem, że jak skończę tamte książki to wezmę te do ręki ale nie wytrzymałem długo i zacząłem je czytać. Jak czytałem to czułem się oszołomiony wręcz, nie umiem tego określić ale stwierdziłem, że będę to praktykował i zdobywał więcej wiedzy na ten temat, że to jest to. Wtedy myślałem, że być może będę pierwszym bhaktą w Polsce, nigdy nie słyszałem o bhaktach, ale po roku mniej więcej zobaczyłem plakat na mieście: Bhakti joga - Trivikrama Swami luty 1992r. Zobaczyłem to kilka dni po tym. Bardzo żałowałem i nie mogłem sobie wybaczyć, że nie zobaczyłem tego wcześniej. Chodziłem po mieście (Rzeszów) i próbowałem poczuć trochę energii, że ci ludzie tu byli, być może aż z Indii przyjechali a ja przepuściłem taką okazję i nie wiadomo, kiedy druga taka będzie, może za ileś lat a może nigdy. Ale któregoś razu zobaczyłem plakat : Sahadża Joga - w tym samym Domu Kultury, w którym było spotkanie. 14.03.1992 poszedłem tam z nadzieją, że może to coś z tym związanego, ale pod budynkiem zawróciłem, bo dostałem tremy i nie miałem odwagi wejść. Pamiętam bardzo dobrze dzień 15.03, poszedłem wtedy na spacer w moje miejsce gdzie lubiłem chodzić za miasto sam i tam zacząłem intonować. Poczułem wtedy, że bardzo nie długo moje życie zupełnie się zmieni, byłem wręcz pewny, że jak pójdę za tydzień to spotkam tych ludzi i zacznę nową erę w moim życiu. Napisałem wtedy wiersz:
Sługa 15.03.1992
Pragnę Panie bezustannie zabawiać ciebie
Nie oszczędzając siebie.
Służyć ci chcę zdecydowanie,
Lecz czy cię kiedyś zrozumię Panie?
Pragnę być wiecznie z Tobą,
Ty jesteś tą osobą.
Ty będziesz mnie wiecznie zachwycać,
W opiece swojej kołysać.
Poszedłem tydzień później w pierwszy dzień wiosny 21.03.1992r i to jest moja data spotkania bhaktów. Tam jak wszedłem na korytarzu stał z rozłożonymi książkami Padmaksa Prabhu (na forum Padmak). Byłem szczęśliwy widząc tyle książek:) Jakaś kobieta tam zagadywała do niego a ja stałem i się przyglądałem, w końcu Padmaksza zagadał do mnie, dał mi kontakt na spotkania w Rzeszowie oraz powiedział, że jutro jedzie do świątyni w Krakowie i że mogę z nim jechać. Ja nie miałem pieniędzy a on chciał mi pożyczyć, chociaż pierwszy raz mnie widział. Nie pojechałem, pierwszy raz dopiero w wakacje 2003 roku byłem w świątyni w Krakowie ale umówiłem się, że przyjdę we wtorek na spotkanie 24.03.1992r. Ojciec pomogł mi znaleźc gdzie to jest, ponieważ wtedy świeżo zmieniła się nazwa ulicy i nie było na mapie, zadzwonił na Policję, nie wiedzieli gdzie to jest, zadzwonił na Pogotowie i mu powiedzieli. Potem jeszcze pytał czy trafiłem:) Gdy zapukałem do drzwi mieszkania Janusza, który już nie żyje, otworzył mi drzwi Śesabindu Prabhu a ja nie wiedziałem co powiedzieć i zapytałem: czy tutaj... - tak, tutaj - odpowiedział Śeśabindu Prabhu i zaprosił do środka
Obecnie Śeśabindu Prabhu mieszka w świątyni w Warszawie, Padmaksza Prabhu w Milanówku pod Warszawą a ja w Krakowie.
Sługa 15.03.1992
Pragnę Panie bezustannie zabawiać ciebie
Nie oszczędzając siebie.
Służyć ci chcę zdecydowanie,
Lecz czy cię kiedyś zrozumię Panie?
Pragnę być wiecznie z Tobą,
Ty jesteś tą osobą.
Ty będziesz mnie wiecznie zachwycać,
W opiece swojej kołysać.
Poszedłem tydzień później w pierwszy dzień wiosny 21.03.1992r i to jest moja data spotkania bhaktów. Tam jak wszedłem na korytarzu stał z rozłożonymi książkami Padmaksa Prabhu (na forum Padmak). Byłem szczęśliwy widząc tyle książek:) Jakaś kobieta tam zagadywała do niego a ja stałem i się przyglądałem, w końcu Padmaksza zagadał do mnie, dał mi kontakt na spotkania w Rzeszowie oraz powiedział, że jutro jedzie do świątyni w Krakowie i że mogę z nim jechać. Ja nie miałem pieniędzy a on chciał mi pożyczyć, chociaż pierwszy raz mnie widział. Nie pojechałem, pierwszy raz dopiero w wakacje 2003 roku byłem w świątyni w Krakowie ale umówiłem się, że przyjdę we wtorek na spotkanie 24.03.1992r. Ojciec pomogł mi znaleźc gdzie to jest, ponieważ wtedy świeżo zmieniła się nazwa ulicy i nie było na mapie, zadzwonił na Policję, nie wiedzieli gdzie to jest, zadzwonił na Pogotowie i mu powiedzieli. Potem jeszcze pytał czy trafiłem:) Gdy zapukałem do drzwi mieszkania Janusza, który już nie żyje, otworzył mi drzwi Śesabindu Prabhu a ja nie wiedziałem co powiedzieć i zapytałem: czy tutaj... - tak, tutaj - odpowiedział Śeśabindu Prabhu i zaprosił do środka
Obecnie Śeśabindu Prabhu mieszka w świątyni w Warszawie, Padmaksza Prabhu w Milanówku pod Warszawą a ja w Krakowie.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada
Re: Nasze Początki Bhakti
Jak widać, drogi do Pana Kryszny mogą być bardzo różne. Moja zaczęła się od głębokiego rozczarowania religią katolicką. W dzieciństwie byłam bardzo religijna, ale potem coraz bardziej zauważałam wewnętrzne sprzeczności w tej doktrynie. Nie mogłam się pogodzić z wieloma rzeczami, m.in. z głoszeniem miłości bliźniego i zupełnym brakiem umiejętności wprowadzania tego hasła w życie. Nie znałam MTŚK w ogóle więc początkowo "na ślepo" próbowałam po trochu innych religii: rożnych wyznań chrześcijańskich, mormonizmu, judaizmu i buddyzmu. Wszystkie one rozczarowały mnie tak samo. Jednak zdobyta w ten sposób wiedza i doświadczenie pozwoliły mi na ustalenie pewnych kryteriów poszukiwania prawdy, czyli przede wszystkim szukania praktycznych rezultatów danej religii.
Do MTŚK doszłam więc drogą eliminacji innych religii. W międzyczasie przeżyłam okres ateizmu, który pozostawił mi najbardziej przykre wspomnienia pustki, rozpaczy i braku sensu. Po raz pierwszy skontaktowałam się z bhaktami w Warszawie (gdzie 10 lat temu mieszkałam). Tam uzyskałam informacje, dostęp do literatury i wprowadzanie do praktyk religijnych. Bardzo miłe wspomnienia mam też z Czarnowa, dokąd specjalnie pojechałam. Tak więc nie zostałam przez nikogo "nawrócona", tylko sama (dzięki łasce Pana Kryszny) wybrałam MTŚK i uważam ten wybór za najlepszy w moim życiu. Tak prawdę mówiąc nie wiem, jak w ogóle wyglądałoby moje życie bez obecnej mojej wiary. Nie wiem, czy w ogóle byłabym zdolna je przeżyć bez tej wiary.
Do MTŚK doszłam więc drogą eliminacji innych religii. W międzyczasie przeżyłam okres ateizmu, który pozostawił mi najbardziej przykre wspomnienia pustki, rozpaczy i braku sensu. Po raz pierwszy skontaktowałam się z bhaktami w Warszawie (gdzie 10 lat temu mieszkałam). Tam uzyskałam informacje, dostęp do literatury i wprowadzanie do praktyk religijnych. Bardzo miłe wspomnienia mam też z Czarnowa, dokąd specjalnie pojechałam. Tak więc nie zostałam przez nikogo "nawrócona", tylko sama (dzięki łasce Pana Kryszny) wybrałam MTŚK i uważam ten wybór za najlepszy w moim życiu. Tak prawdę mówiąc nie wiem, jak w ogóle wyglądałoby moje życie bez obecnej mojej wiary. Nie wiem, czy w ogóle byłabym zdolna je przeżyć bez tej wiary.
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.
-
- Posty: 619
- Rejestracja: 16 maja 2012, 04:06
Re: Nasze Początki Bhakti
w LICEUM INTERSOWALEM SIE roznymi religjami. Buddyzmem, Chrzesjanstwem, ekologia, teraz nie mam czasu opowiadac wsztskiego. Ale z takich ciekawostek, bylo to ze gdy spotkalem pierwsza bhakinke na ognisku hipisowskim, wszyscy palili i pili a ona nie. Spytalem czemu nie pali, powidziala ze "jestem z hare kryszna, i robie wsztsko to co oni, ale nie wiem czmeu". : )
Bylem zadolwolny ze spotkalem w koncu bhaktow, spytalem czy moze powiedziec mi gdzie jest jakas swiatyni. Odpowiedzila ze "Nie udzilam takich informacji bo nie chce by ludzie mysleli ze chce kogos nawrcic". Bylem troszke zbity z tropu ale spytalem wiec czy moze porzczyc mi ksiazke jakas na ten temat, Znowu odpowiedziala ze "Nie daje ksiazek bo nie chce nawracac"
Pratycznie rzecz biorac wyminilismy sie tefonem i przez nastepne 2 tygodnie musialem zabiegac o ksiazke i zdradznie adresu swiatyni. Dostlem "Prawde i piekno" - z czego 30% nie rozumialem, 30%- bylem jakby przciwko, a pozastala czesc bylem calkowiecie z mysla ze "to jest to, jestem przekonany mysle tak samo".
W moim przpadku bylo to jakby walka o Ksiazke, o Adres do swaityni. Zapewne zazwczaj jest to proces zstepujacy ale tutaj jakby pierwsza lekcja bylo od Kryszny to ze czasmi i o sprawy duchwe tzreba powalczyc.
Bylem zadolwolny ze spotkalem w koncu bhaktow, spytalem czy moze powiedziec mi gdzie jest jakas swiatyni. Odpowiedzila ze "Nie udzilam takich informacji bo nie chce by ludzie mysleli ze chce kogos nawrcic". Bylem troszke zbity z tropu ale spytalem wiec czy moze porzczyc mi ksiazke jakas na ten temat, Znowu odpowiedziala ze "Nie daje ksiazek bo nie chce nawracac"
Pratycznie rzecz biorac wyminilismy sie tefonem i przez nastepne 2 tygodnie musialem zabiegac o ksiazke i zdradznie adresu swiatyni. Dostlem "Prawde i piekno" - z czego 30% nie rozumialem, 30%- bylem jakby przciwko, a pozastala czesc bylem calkowiecie z mysla ze "to jest to, jestem przekonany mysle tak samo".
W moim przpadku bylo to jakby walka o Ksiazke, o Adres do swaityni. Zapewne zazwczaj jest to proces zstepujacy ale tutaj jakby pierwsza lekcja bylo od Kryszny to ze czasmi i o sprawy duchwe tzreba powalczyc.
Re: Nasze Początki Bhakti
Przez 2 lata mało osób sie wpisało do pamiętnika wiec ja podbiję liczbę.
Pod koniec lat 80tych kioski Ruchu były rogiem rozmaitości i w takim kiosku pewnego dnia zobaczyłem front okładkę magazynu Wedy z Visznu na okładce. Piękna usmiechnięta twarz z długimi własami i cztery ręce z różnymi dziwnymi rzeczami.
Kompletnie nie kleiło się to z czymkolwiek co do tej pory widziałem i musiałem to kupić.
Kupiłem przeczytałem, po kilkukrotnym spotkaniu bhaktów na ulicy pojechałem pierwszy raz na farmę. Akurat było Janmastami. .
Pod koniec lat 80tych kioski Ruchu były rogiem rozmaitości i w takim kiosku pewnego dnia zobaczyłem front okładkę magazynu Wedy z Visznu na okładce. Piękna usmiechnięta twarz z długimi własami i cztery ręce z różnymi dziwnymi rzeczami.
Kompletnie nie kleiło się to z czymkolwiek co do tej pory widziałem i musiałem to kupić.
Kupiłem przeczytałem, po kilkukrotnym spotkaniu bhaktów na ulicy pojechałem pierwszy raz na farmę. Akurat było Janmastami. .