"Dla mieszkańców Bowery dźwięk był duchem, a duch – w połączeniu z medytacją i muzyką – dźwiękiem. Natomiast dla Bhaktivedanty Swamiego muzyka bez imion Boga nie była medytacją, tylko zadowalaniem zmysłów lub co najwyżej pewną formą stylizowanej impersonalnej medytacji. Był jednak rad, widząc muzyków przychodzących grać razem z nim w kirtanie, chcących go słuchać i powtarzać za nim mantrę. Niektórzy przez całą noc grali gdzieś na swoich instrumentach, a nad ranem przychodzili, aby śpiewać ze Swamim, który nie odciągał ich uwagi od dźwięku, a raczej dawał im go. Dźwięk, jak mówią Vedy, jest pierwszym elementem materialnego stworzenia, a źródłem dźwięku jest Bóg, który jest wiecznie osobą. Bhaktivedancie Swamiemu zależało szczególnie na przyciąganiu ludzi do intonowania osobowego, transcendentalnego imienia Boga. Jeśli tylko zaczęli intonować maha-mantrę Hare Kryszna, nieważne było, czy podchodzili do niej jak do jazzu, muzyki folk, rocka czy hinduskiej medytacji."
http://www.youtube.com/watch?v=0dYZW_IHwm4