Związane jest to z Kryszną o tyle, że ksiądz ten poleca także wyrzucenie do śmieci pism świętych innych religii, gdyż są narzędziami szatana. To przykre, kiedy wysoce wykształcony człowiek, będąc marionetką w rękach
tamo-guny, nie jest w stanie pojąć istoty religii, i zamiast kładzenia nacisku na rozwinięcie czystego oddania dla Jezusa, sprowadza ją do walki z nieistniejącym Szatanem poprzez "palenie" obcych mu zewnętrznych symboli oraz do pomocy medycznej, w formie egzorcyzmów przeprowadzanych na osobach z zaburzeniami umysłowymi (
unmada), które ajurweda w naturalny sposób leczy stylem życia w
sattwa-gunie, dietą i jogą, czyli m.in. i tym, przed czym przestrzega ten ksiądz, traktując to jako wpływ Szatana i objaw zła.
Zgodnie z wersją wedyjską, równy Bogu siłą adwersarz, Szatan, którego niektórzy ludzi obwiniają za istnienie wszelkiego zła, i wymyślili w celu uwolnienia się od osobistej odpowiedzialności za własne czyny (tzw. prawa karmy), w rzeczywistości, w ogóle nie istnieje. Duchowa wiedza wedyjska wyjaśnia, że pierwotną przyczyną grzechu i zła jest
avidya, czyli niewiedza na temat naszej
swarupy - służebno-miłosnego związku wiecznej duszy z Kryszną. Kiedy fałszywa tożsamość (
swarupa-bhrama) dżiwy jest wyparta przez pierwsze oznaki
śuddha-bhakti (czystego oddania), wtedy
avidya, a wraz z nią, automatycznie i tendencja do popełniania grzechu całkowicie i na zawsze wyparowują z egzystencji dżiwatmy.
Wymachiwanie w powietrzu drewnianym krzyżem, a w przypadku, gdyby Pana Jezusa powieszono, to i pewnie drewnianą mini-szubieniczką (a nie daj Boże ostrą gilotynką!), i regularne skrapianie kogoś zimną wodą krzycząc przy tym donośnym głosem "Vade retro satana!" (Odstąp Szatanie!) może być dobrym ćwiczeniem kondycyjno-operowym dla egzorcysty, ale z pewnością nie jest metodą na wykorzenienie zła na świecie i rozwinięcia drzemiącej w nas samych, oraz w innych żywych istotach, miłości do Boga.
Winienie Harry Pottera za grzechy Adama i Ewy, i zaprzysiężenie mu zemsty poprzez palenie książek na jego temat, też nie rozwiąże sprawy. Harry Potter to taka sama
maya (iluzja), co i akt palenia jego książek w imię zwycięstwa bliżej niesprecyzowanego dobra nad złem, ponieważ obiektywna, niedualna i absolutna moralność ogniskuje swój punkt widzenia na zadowoleniu transcendentalnych zmysłów Śri Kryszny, i na niczym innym, gdzie "wszystko inne" stanowi po prostu
karma-bandhana, czyli zło uwikłania się duszy w materię, powtarzających się narodzin, chorób, starości i śmierci, transmigrując przez różne gatunki życia, nawet kiedy to "coś", jest uważane za tzw. "dobro" z punktu widzenia materialistycznej dualistycznej moralności, która preferuje ortodoksyjną deontologiczną kanoniczność nad ostatecznie nadrzędnym dla czystej duszy, intymnym związkiem z Bogiem, w celu transcendentalnego zadowolenia Go.
Niestety, religia bez filozofii jest jedynie sentymentem, który przy braku racjonalnych podstaw i szczegółowych filozoficznych wyjaśnień dlaczego jest tak, a nie inaczej, łatwo przeradza się w fanatyzm, co widać w zaciętości, i niemal nienawiści kaznodziei do wszystkiego, co mu obce i nieznane.